Władze państwowe niejednokrotnie posuwają się do ostateczności w poszukiwaniu nowych narracji i impulsów o charakterze emocjonalnym, które można by zaaplikować obywatelom poprzez tradycyjny, kontrolowany przezeń przekaz medialny . Trzeba to zrozumieć. Rządzący nie mają wyboru, -nieudolna polityka gospodarcza, korupcja, uwarunkowania ogólnoświatowe ,klęski żywiołowe i idący za tym spadek poziomu życia sprawiają, że obiór społeczny ośrodków władzy staje się negatywny. Obywatele zaczynają się buntować, pytać o zasadność poszczególnych działań, krytykują a nawet wyśmiewają władze. Nie trzeba mówić, jak jest to groźne w państwach, gdzie o być albo nie być jakiegoś urzędnika decydują procedury demokratyczne, czyli zadowolenie lub niezadowolenie obywateli. Brak odpowiedniej reakcji władzy na zagrożenie informacyjne to często czerwona kartka w kolejnych wyborach.
ZAMIAST CHLEBA IGRZYSKA
Nie od dziś wiadomo, że aby rządzeni nie ulegli defetystycznym nastrojom spoglądając na przykład na zawartość swojego portfela, władza musi te swoje problemy i klęski w jakiś sposób „zamalować”, przykryć, zastąpić jakąś pozytywną narracją, którą posłuszne ośrodki medialne będą wtłaczać do świadomości mas. Rozdmuchane sukcesy sportowe, słomiane inwestycje, Małysz, Lewandowski, patriotyczna tromtadracja i triumfalizm– defilady, prezentowanie siły i mocy, zwartości szeregów- podbite klakierstwem przekupionych dawno mediów – to niewątpliwie działa, ale na krótko. Kiedy jednak kolejny miesiąc z rzędu dostajesz coraz wyższy rachunek za prąd i paliwo, nie możesz od pół roku dostać się do lekarza , a twoje dziecko drugi rok z rzędu nie chodzi do szkoły – szklany klosz cukierkowej propagandy pęka. Widzisz, że państwo nie działa., a wybrańcy narodu to nieporadna banda. Władza też to dostrzega, ale nie mogąc ze względu na nieudolność nic poradzić( – zamiast pokazywać kolejne piękne marchewki zaczyna twardo używać kija i grozić obywatelom.
TWARDE ANTYDEPRESANTY
Co może odpowiednio zawładnąć świadomością obywateli, kiedy miękka perswazja władz przestaje działać? Wtedy sięga się po środki mocniejsze –strach, terror i budowanie poczucia zagrożenia. Obawa o zdrowie własne i rodziny to silny bodziec emocjonalny. Z dużym powodzeniem udało się czynnikom rządzącym zaaplikować te lęki większości obywateli, którzy przez ponad rok wystraszeni nachalną, fałszywą propagandą o pandemii i terrorem służb, bali się spotkać i dobrowolnie niszczyli budowane latami relacje. Po roku większość ludzi pomna na własne doświadczenie, zrzuciła z siebie fałszywą narrację o pandemii. Sięgnięto więc po środki ostateczne – ludzie muszą dostać jeszcze mocniejszą dawkę emocji- trzeba im wmówić, że ich bezpieczeństwo fizyczne i mienie jest zagrożone. Zrozummy, władza tutaj nie miała wyjścia. Katastrofalny stan spraw państwa trzeba było szybko przykryć inną informacją o jeszcze mocniejszej konotacji emocjonalnej. Dlatego rozpętano retorykę – jedyna możliwą obecnie- retorykę wojenną i szybko wskazano przeciwnika . Został nim dyżurny wróg ludzkości i demokracji liberalnej -pan prezydent Aleksander Łukaszenka .
TEATR OBJAZDOWY NA GRANICY
Kiedy sondaże PIS pikowały w dół, a w Sejmie koalicja rządowa z Gowinem rozpadła się, nagle na granicy z Białorusią pojawili się tzw. migranci. Nie wierzę, że to był przypadek, czy też zemsta prezydenta Łukaszenki. Większość tak zwanych przybyszów, jak widzimy, wcale nie przyjechała tutaj, aby przekraczać gdzieś w nocy polską granicę, bo jakby chcieli, to w dosyć prosty sposób mogliby to zrobić i nikt by się o tym nie dowiedział. Większość tak zwanych „nachodźców” wydaje się być wynajęta do odegrania swojej roli statystów na granicy. Dostarcza się ich autokarami w wyznaczone miejsca jak na planie filmowym, tam gdzie zainstalowane są kamery, gdzie akurat dziwnym trafem krążą śmigłowce, a brygady straży granicznej koncentrują się do odparcia „szturmu”. Pada klaps na planie filmowym. Udrapowane grupy wojskowych i migrantów dosyć niezdarnie przepychają się wokoło „wału Błaszczaka’ drągami wyciosanymi z sosen; ktoś pokrzyczy, inny rzuci kawałkiem kostki brukowej. Pada komenda o zakończeniu nagrywania. Stop. Wszyscy wracają na obiad.
Wmieszani w tłum prawdziwych uchodźców i migrantów zarobkowych „artyści-statyści” nie są zbyt drodzy. W Iraku średnia pensja netto to około 2000 zł na rękę, trochę więcej niż na Ukrainie. Więc dlaczego z nich nie skorzystać? Na forach arabskich proponowane są wyjazdy na Białoruś bez żadnego wkładu własnego, a nawet bez dokumentów. Możesz zagrać rolę życia, a może uda się dostać azyl? Zawsze cos się zarobi, a w najgorszym razie wróci do kraju z jakimiś pieniędzmi. Bo nie jest prawdą, to co mówi rządowa propaganda, że samoloty z Iraku lecą do Mińska tylko w jedną stronę. Tyle samo jest kursów powrotnych i też są one obłożone. To „artyści -statyści” wracają do domów. Na ich miejsce przylatują nowi.
TOTALITARYZM INFORMACYJNY
Polacy jak zwykle kierujący się emocjami i uczuciami bogoojczyźnianymi ulegli znowu bardzo łatwo skoncentrowanej sile propagandy mediów rządowych . Łzawe apele o jedność narodową w obliczu pozorowanego zagrożenia; premier , prezydent na biało-czerwonych banerach wzywający o pomoc dla żołnierzy, jako żywo przypominają atmosferę roku 1939, kiedy odgrażano się, że nie oddamy nawet guzika od munduru, kiedy w porywie emocji zdejmowano obrączki na FON. Silni, zwarci, zjednoczeni. Maszerująca husaria, grupy rekonstrukcji historycznej pokazujące wyszkolenie , rozkrzyczany patriotyzm a z drugiej strony gromkie piętnowanie zdrajców i tych, co maja jeszcze jakieś wątpliwości , co do słuszności rządowego stanowiska. W rytm klaki państwowej basują media „opozycyjne” . Przecież nikt nie będzie bronił dyktatora Łukaszenki. On na pewno jest winien.
Operacja polaryzacji społeczeństwa niewątpliwie znowu się powiodła. Słupki sondażowe poparcia dla rządu – obronione. Ci co mieli jeszcze jakieś wątpliwości zostali zakrzyczani, wyśmiani i naznaczeni obcymi agentami, Któż teraz ośmieli się rzucać kłody pod nogi władzy, która walczy z zewnętrznym zagrożeniem? Wszyscy chętnie zaakceptują, kolejne ograniczenia praw i wolności oraz nowe wydatki. Przecież nie będziemy oszczędzać na bezpieczeństwie.
Nikogo w porywie patriotycznego szału nie interesuje weryfikacją rządowych opowieści „z mchu i paproci”, których z uwagi na brak potwierdzenia przez niezależne źródła nie można tak naprawdę uważać za jakiekolwiek informację. Są to tylko luźne narracje bez wartości dowodowej. Nikt z zewnątrz nie może się bowiem zapytać migrantów, po co tutaj przybyli , kto im zapłacił, w jakim celu codziennie w wyznaczonych punktach przepychają się drągami z polską strażą graniczną, kto nimi steruje. Może ich opowieści były by krańcowo odmienne od tych serwowanych przez polski rząd? Władza zadbała aby nikt nie weryfikował jej przekazu. Może nam teraz wmówić nawet narrację o inwazji Marsjan. Większość uwierzy. Zaprogramowany spektakl na granicy ma trwać jak najdłużej i PIS zrobi wszystko aby rozpalonych emocji patriotycznych szybko nie wygasić. Aż do następnego kryzysu.
Piotr Panasiuk