Ameryka przeszkadza Europie i Azji

Na początku bieżącego roku – 2022 dług USA przekroczył 30 bilionów dolarów. Kwota astronomiczna, ale to wynik corocznego dokładania deficytów już od wielu lat. W roku 2021 budżet USA zanotował deficyt w wysokości 2,7 bln przy przychodach około 4,0 bln USD i wydatkach łącznych około 6,7 bln USA ( 2 mld to pakiet stymulacyjny dla gospodarki), czyli 40% wydatków zostało sfinansowane przez dług, którego łączny koszt obsługi wynosi 28 mld USD rocznie, i to przy istniejących od 2 lat zerowych stopach procentowych. Gdyby na przykład stopy wynosiły sztywno np. 2% koszt obsługi długu wyniosłyby nawet 600 mld rocznie. Do tego trzeba jeszcze dodać konieczność spłaty starych obligacji i zachęcenia lub zmuszenia całego świata do zakupu nowych. Ostatnio, co roku mamy sytuację, że USA stają przed widmem bankructwa i tylko kolejne „placet” kongresu oddala to widmo do następnego roku. Trzeba sobie powiedzieć uczciwie, że USA od paru dekad nie stać na ten poziom wydatków, który forsują kolejne administracje. Jest to życie ponad stan, możliwe tylko z racji posiadania przez USA statusu mocarstwowego (od 1989 roku) i statusu dolara, jako waluty rezerwowej. Ale zmuszanie całego świata do akceptacji status quo dolara groźbą sankcji lub projekcją siły militarnej nie może trwać wiecznie. Powoli strach znika i regionalne ośrodki siły, które umocniły się w epoce globalizacji kontestują wiarygodność amerykańskiej hegemonii i waluty. Nikt nie chce się już dawać okradać jak Indianie w XIX wieku, który za prawdziwe towary otrzymywali szklane, kolorowe paciorki. A dolar powoli staje się taką atrapą z wyraźnie przeszacowaną wartością.

Pierwsze „sprawdzam” powiedziała Europa. Euro wprowadzone w 2002 roku zostało pierwszą poważną walutą, która odważyła się kontestować pozycję dolara na świecie i to z pozytywnym skutkiem. Obecnie EUR to 27% światowych rezerw dewizowych i największa ilość gotówki w obiegu.  A jednocześnie waluta gwarantowana przez dwadzieścia państw nie może być w łatwy sposób przedmiotem manipulacji, tak jak amerykański dolar przez kolejne administracje.

.Pozycja euro na świecie budzi wrogość USA i nie jest przypadkiem, że Stany Zjednoczone w XXI wieku, jako jeden ze strategicznych celów wzięły sobie osłabienie Europy a w szczególności Unii Europejskiej. USA nie podoba się także to, że Europa Zachodnia w dalszym ciągu jest jednak oazą stabilności gospodarczej, którą w dużej mierze zawdzięcza tanim surowcom rosyjskim. Bliskość zasobów i doskonała infrastruktura transportowa wschód-zachód powstała w ciągu ostatnich trzydziestu lat powoduje, że mimo wysokiego standardu życia Europa jest konkurencyjna gospodarczo i może być niezależna od wpływu USA. Doświadczyliśmy tego szczególnie po kryzysie finansowym 2008, kiedy Europa wyszła wyraźnie wzmocniona.

Poza widoczną niezależnością ekonomiczną – USA nie podoba się również silne dziedzictwo kulturalne i tradycje łacińskiego ładu filozoficznego.  Dywersja antykultury amerykańskiej przyszła do Europy po 1945 roku. Prymitywizacja, nachalna, przaśna ludyczność poprzez kino i telewizję zawładnęła świadomością mas. Antykultura popularna wyparła wysoką kulturę europejską i zepchnęła ją na margines życia publicznego, gdzie do tej pory wegetuje.

USA – kontrolując oceany i wielki światowy handel od wielu lat rozmontowują europejską gospodarkę narzucając siłowo różne „ liberalizacje” polegające na zmuszaniu państw europejskich do otwarcia swoich rynków na amerykańskie towary „kolonialne”. Mały biznes europejski nie miał szans w starciu z potężnymi korporacjami zza Wielkiej Wody, które zaopatrywały się w krajach trzeciego świata. Miliony budowanych przez stulecia biznesów – esencja cywilizacji europejskiej – upadło. Opierająca się na tych niezależnych biznesach wielka kultura europejska traciła mecenasów, jak też wyrafinowanych odbiorców. Rządy państw europejskich postawione pod ścianą z przystawionym do czoła pistoletem szantażu finansowo- militarnego zgadzały się na wszystko. Degradacja Europy posuwała się krok po kroku.

Równolegle Anglosasi od lat hodowali powolne sobie kadry „ libertyńskie”. Dziesiątki amerykańskich fundacji, z najgłośniejszą – Fundacją Sorosa na czele, miało za zadanie uzyskanie kontroli nad elitami decyzyjnymi Europy, tak, aby po dwudziestu, trzydziestu latach móc poprzez nie kontrolować biegiem spraw na Starym Kontynencie. To właśnie te zarażone nihilizmem elity przemocą narzucają całej Europie antywartości, gender, uprzywilejowanie mniejszości seksualnych, kult satanizmu, czy też wymyśloną w USA politykę klimatyczną, poprzez którą chcą do końca zniszczyć stary europejski przemysł. Przecież pierwsza giełda, na której sprzedawano, CO2 powstała w 2001 roku właśnie w USA.

Co pewien czas obserwujemy jakąś „plagę” zawleczoną na Europę przez USA, nasłaną z reguły w celu osłabienia gospodarki europejskiej. Równocześnie widzimy zuchwałe próby cynicznego wymuszania, różnych haraczy pieniężnych zarówno na całej Unii Europejskiej, jak i jej sąsiadach.  Od pięćdziesięciu lat Ameryka nie wspiera Europy, ale z nią wojuje. I jest to walka na śmierć i życie.

Pamiętamy najazd migrantów z Afryki i Syrii w 2015. Miliony przybyszy zalały Europę. Okazało się, że etapy ich wędrówek były doskonale zaplanowane, posiadali oni pieniądze, iPhony, a nawet internet. Dla nikogo nie jest tajemnicą, kto organizował szlaki ich przemarszów.  A jeszcze wcześniej rok pamiętny rok 2014 i skuteczny przewrót na Ukrainie. W miejsce demokratycznie wybranego prezydenta Janukowicza zamachowcy narzucili nielegalne struktury władzy odwołujące się do ideologii nazistowskiej.  Zamach stanu na Majdanie spowodował wybuch sączącego się nieustanie konfliktu na Donbasie, który oddziaływał na cała Europę i był pretekstem do nałożenia na Rosję sankcji w imię „solidarności„ z Ukrainą.  Sankcje w dużej mierze przerwały zbudowane po 1991 roku wzajemne europejskie relacje handlowe.  Był to wieli sukces polityki wojennej USA. Unicestwiono rodzącą się nić porozumienia paneuropejskiego i mocno osłabiono Europę. W 2014-15 Notowania EUR do USD spadły prawie o 23%. Nikt nie kwestionował już hegemonii USA i dolara.

Kiedy USA zajęte były wojnami w Afganistanie, Iraku i Syrii na wschodzie pojawił się konkurent gospodarczy potężniejszy niż Europa? Chiny ustami przewodniczącego XI zgłosiły w 2013 r. akces do hegemoni przedstawiając światu projekty „Jednego pasa i jednej drogi”- własnej, chińskiej przestrzeni infrastrukturalnej łączącej Azję, Europę i Afrykę bez udziału Stanów Zjednoczonych. Śmiałość i szybkość realizacji wizji przewodniczącego KPCh zaskoczyła USA. Powstało dziesiątki różnych inicjatyw łączących kontynenty. Sam wolumen przeładunku transportów koleją na trasie Chiny–Europa (w TEU) od 2014 do 2018 roku wzrósł ponad 10-krotnie. Łącznikiem lądowym między Chinami i Europą z natury rzeczy jest Rosja i to ona została głównym lądowym beneficjentem „Jednego pasa i drogi”.

Chiny od roku 2019 stały się dla Europy największym partnerem gospodarczym.  Utworzenie nowych korytarzy handlowych na kontynencie bez kontroli USA niewątpliwie stanowi wielkie zagrożenie dla dolara.  Eksport Europy do Chin 2020 roku wyniósł 202,5 mld EUR r., a import 383,5 mld EUR. Mniej więcej tyle samo Europa eksportuje do USA. W tym samym czasie gospodarka USA uwstecznia się i degeneruje. Dane statystyczne ujawniają strukturę gospodarki USA podobną do gospodarek krajów trzeciego świata. W ostatnich latach importuje ona towary przetworzone a sprzedaje nieprzetworzone o niewielkiej wartości dodanej.  Do tego ma wielki i rosnący deficyt handlowy. Tylko w 2021 roku USA kupiło w Chinach towary przetworzone za 576 mld USD a sprzedało za zaledwie 180 mld USD głównie surowce i żywność. Deficyt handlowy w wysokości 397 mld z Chinami ukazuje słabość i upadek amerykańskiej gospodarki.   W takiej sytuacji to dolar stał się najważniejszym towarem eksportowym USA i jego niezagrożona dominacja, jako światowej waluty rezerwowej to cel numer jeden każdej administracji USA. Bez możliwości corocznego dodrukowywania dolara USA stałoby się bankrutem, co podważyłoby i tak mocno nadszarpnięty status mocarstwowy i na długi czas uniemożliwiłoby finasowanie państwa.

Biorąc pod uwagę powyższe wydaje się, że wiele ostatnich „plag”, których doświadczał cały świat, a w szczególności kontynent euroazjatycki, było sztucznie wykreowanych przez administracje Stanów Zjednoczonych. Na przykład pandemia tzw. koronowirusa z perspektywy ostatnich dwóch lat wydaje się celową dezinformacją medialną prowadzoną przez Stany Zjednoczone. Wykorzystały one swoją olbrzymią przewagę informacyjną, aby narzucić fałszywą narrację całemu światu. Była to bez wątpienia nowoczesna wojna hybrydowa bez udziału wojska. Jej celem było wytworzenie w świadomości społecznej fałszywego zagrożenia tak, aby rządy mogły przekonać społeczeństwa o potrzebie dalszego zadłużenia państwa na „konieczne” programy ratunkowe a tym samym zwiększenie popytu na dolara. Był to także atak na tradycyjne gospodarki i próba ich większego „ usieciowienia”, aby koncerny i fintechy mogły przejąć jak najwięcej tradycyjnego rynku. Epidemia była tez żniwami dla najmocniejszej gałęzi amerykańskiej gospodarki- koncernów bio-farmaceutycznych. Nie wiemy jeszcze, jakie niespodzianki zgotowali Anglosasi społeczeństwom, które zostały zmuszone do przyjęcia wakcyny i jaki jest jej prawdziwy skład.

Fałszywa pandemia była także próbą zerwania większości istniejących tradycyjnych powiązań biznesowych głównie na kontynencie na kontynencie europejskim, prawdziwym resetem europejskiego handlu. Przerwane łańcuchy dostaw, brak klientów ze względu na ograniczenia dostępowe, trudności finansowe przerwało życie tysięcy firm. Tylko w Polsce w ciągu 2 ostatnich lat zlikwidowano 368 tys. firm. Ich miejsce zajęły korporacje i fintechy zza Oceanu.

Ale mimo wysiłków twórców pandemia nie zburzyła do końca silnych więzi gospodarczych na kontynencie. Europa z zachodnią techniką i wschodnimi surowcami wyszła obronną ręką i znowu okazał się wytrzymalsza niż gospodarka USA. Nic, więc dziwnego, że Stany Zjednoczone zdecydowały interweniować, rozerwać zdecydowanie więzi gospodarcze pomiędzy wschodem a zachodem Europy, oraz przysporzyć mocniejszej dawki adrenaliny mieszkańcom Starego Kontynentu. Odgrzano stary tlący się konwikt w Donbasie. Podpuszczono prezydenta Zeleńskiego obietnicami współpracy, wstąpienia do NATO i wielomiliardowej pomocy finansowej dla Ukrainy, aby ten spróbował odzyskać terytorium Donbasu dla Ukrainy. Wiadomo było, że sprowokowana Rosja musi odpowiedzieć i będzie to odpowiedź zbrojna. I tak się stało. W parę dni przed spodziewanym atakiem Rosja wyprzedziła Ukraińców i precyzyjnymi nalotami zdruzgotała całą armię ukraińską niszcząc na zawsze jej zdolności bojowe.

Agresja Rosji stała się pretekstem dla zmuszenia Europy do zerwania wszelkich kontaktów handlowych z Rosją oraz kradzieży jej zagranicznych aktywów oraz aktywów zwykłych Rosjan.  Akcję wymuszania zorganizowały anglosaskie koncerny medialne i fintechy podległe de facto administracji USA. Olbrzymi nacisk informacyjny wykorzystywał głęboko zakodowany w kulturze europejskiej stereotyp rycerski i przynależne do niego konotacje etyczne. Nakazuje on stanąć po stronie słabszych i atakowanych a potępiać agresorów. W imię tego w mediach zachodnich rozpętano nagonkę na wszystkich, którzy prowadzą interesy z Rosją, a nawet na artystów, sportowców, dziennikarzy. Zachęcano do siłowych i fizycznych ataków na obywateli Rosji i prześladowania dzieci w szkołach.

W imię wydumanej „solidarności” z oligarchią ukraińską rządy poszczególnych państw zrywały kontakty na dostawy najtańszych na świecie surowców rosyjskich i karały tym samym swoich obywateli podwyżkami na paliwa, gazu i energii elektrycznej.  Cena benzyny wzrosła o prawie 100% a gazu ziemnego nawet dwadzieścia razy w porównaniu z rokiem 2020. Niedługo, na życzenie Europejczyków może brakować żywności- pszenicy, oleju słonecznikowego, a nawet ziemniaków.

Czy Europa musi się samookaleczać, niszczyć byt milionów gospodarstw i tysięcy firm w imię przymusowej solidarności? Wiadomo, że nie; bo nie jest to bynajmniej w jej interesie. Ale robi to, gdyż władza anglosaskich mediów liberalnych wpoiła społeczeństwom zachodnim kult fałszywej pojętej demokracji i tzw. „wartości” europejskich. Posługując się tymi od dawna wypracowanymi kalkami mentalnymi Europa niszczy własnymi rękami fundamenty swojej gospodarki przedkładając utopijne fantazje solidarności nad zwykły rozsadek, z którego zawsze słynęła. Anglosasi sterując mediami posiadają prawie absolutną kontrolę nad świadomością Europejczyków.

Pobocznym celem wojny na Ukrainie jest przerwanie lądowego szlaku transportowego Chiny –Europa. Wiadomo, że w obliczu wojny wielki handel zrezygnuje z transportów przez terytoriom, gdzie się toczy wojna i wybierze szlaki oceaniczne, które kontroluje marynarka USA. Ważne jest również dla USA, aby lincz medialny napiętnował negatywnie Rosję w oczach opinii światowej. To krok, aby wymusić, żeby kontrahenci w żaden już sposób nie przemieszczali swojego towaru przez terytorium „agresora” – Rosji. Wtedy problem z Jedwabnym Szlakiem zniknie na zawsze.

Kolejna destabilizacja Europy w tak krótkich okresach czasu nie jest przypadkowa. Wynika z pogłębiającego się kryzysu finansowego Stanów Zjednoczonych i bezalternatywnością wyboru, przed jakimi stoi administracja USA. Tylko bowiem wytworzenie stanu ciągłego zagrożenia wojennego zmusza cały świat do operowania „bezpiecznym” dolarem i pozwala bezkarnie się zadłużać, a jednocześnie poprzez podwyżki cen surowców i wygenerowaną w ten sposób inflację redukować poziom zadłużenia publicznego w USA.

Przeżywająca narastające problemy wewnętrzne USA nie jest już jak było sześćdziesiąt lat temu gwarantem stabilności na kontynencie euroazjatyckim, ale poważną przeszkodą w rozwoju gospodarczym kontynentu. To troublemaker całego świata.  Pierwsi zrozumieli to Chińczycy po kryzysie 2008 roku i ich inicjatywa „Pasa i Drogi” ( można to określić „własnej drogi”) była właśnie odpowiedzią na te zagrożenia niesterowności ze strony USA. To szukanie alternatywnych dróg do zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Tak samo rozpoznała to Rosja i prezydent Putin, który także zaczął iść swoją drogą w poszukiwaniu gwarancji stabilności. Drogi te wykluczają obecność USA na kontynencie.

Bycie sojusznikiem USA i członkiem NATO nie jest jak kiedyś przynależnością do elitarnego klubu najbardziej rozwiniętych krajów świata dysponujących najbardziej nowoczesna technika wojskową. Tak było kiedyś. Teraz większość państw NATO posiada najgorzej wyposażone i wyszkolone armie, których zapóźnienia technologiczne szacowane są na 40-50 lat. Agresywny drenaż finansowy ze strony USA, i przymus kupowania tam sprzętu rozłożył budowany od lat własny przemysł obronny i zniszczył wszelkie próby rozwoju własnej myśli zbrojeniowej.

Państwa NATO stały się dla biedniejących USA rezerwuarem zasobów, które wykorzystują prowadząc swoją politykę. Wystarczy spojrzeć na Polskę, która na polecenia USA jest zmuszona oddawać Ukraińcom własną broń i amunicję, chociaż ma jej niewiele, skupować bezwartościową hrywnę, udzielać kredytów, utrzymywać ukraińska armię wysyłając darmową ropę i darmowy gaz, oddawać swoje szpitale, szkoły i żłobki dla przybyszów, którzy nigdy nie zapłacą za nic. Czy to jest w polskim interesie? Na pewno nie!  Ukraińcy nigdy nie zwrócą nam zainwestowanych pieniędzy, nie można tez spodziewać się żadnej wdzięczności, czy choćby nawet zezwolenia na ekshumację zamordowanych na Wołyniu.   Podobnie jest w innych krajach Europy Zachodniej, które są de facto pod okupacją amerykańskiej finansjery i mediów i coraz gorzej znoszą nowe pomysły Wielkiego brata zza Oceanu.

Kiedyś USA kojarzyły się Europejczykom z dobrobytem i stabilnością, teraz ci na Zachodzie i Wschodzie wiedzą, że tak już nie jest. Stany Zjednoczone z budowniczego stały się destruktorem przestrzeni euroazjatyckiej, który raczej przeszkadza  wszystkim w rozwoju.  Wojna na Ukrainie jest tego koronnym przykładem. Z założenia miała się ona być bombą atomową zrzucona na euroazjatyckie kanały współpracy gospodarczej i kolejnym wpędzeniem w tryby atlantyckiego kieratu. Ale paradoksalnie może być próba złamania hegemoni USA w Europie i wyparcia Ameryki z kontynentu. Rosja pierwsza powiedziała: sprawdzam i niewątpliwie nie zrobiła tego sama. W jej cieniu stoi nowy prawdziwy hegemon, który chce wyrwać USA jej najcenniejszy skarb – dolara i globalne zaufanie.  Czy Rosję będzie stać, aby, tak jak w 1813 i 1945 roku przywrócić nowy, kontynentalny ład w Europie? Wcale nie stoi na straconej pozycji i wydaje się, że ma potężne poparcie prawie całego kontynentu.

Piotr Panasiuk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *